MISYJNA DROGA KRZYŻOWA

Rozważania drogi krzyżowej Jezusa Chrystusa, które zawierają historie, doświadczenia i przeżycia z którymi miałyśmy okazję spotkać się na misjach.

Współtwórczynie poniższego bloga Żaneta Kiliszek (http://muzungu-na-czarym-ladzie.blogspot.com/?m=1) oraz Ewelina Paździor (http://mmexodus.blogspot.com/?m=1)


MISYJNA DROGA KRZYŻOWA

Tego Męża, który z woli postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy węzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim, bo Dawid mówił o Nim: Miałem Pana zawsze przed oczami, gdyż stoi po mojej prawicy, abym się nie zachwiał. Dlatego ucieszyło się moje serce i rozradował się mój język, także i ciało moje spoczywać będzie w nadziei, że nie zostawisz duszy mojej w Otchłani, ani nie dasz Świętemu Twemu ulec skażeniu. Dałeś mi poznać drogi życia i napełnisz mnie radością przed obliczem Twoim.

/ Dz 2,23-28/

Stacja I - Pan Jezus na śmierć skazany.
Nie rozgłaszaj fałszywej wieści. Nie wspomagaj winowajcy, świadcząc na korzyść bezprawia. Nie przyłączaj się do większości ku złemu i nie składaj w spornej sprawie świadectwa za większością, by łamać prawo. /Wj 23, 1-2/

Naomi to bardzo wrażliwa dwunastolatka, nieśmiała, wycofana i zawsze poważna. Podczas walentynek dziewczynki z jej klasy przekomarzały się o to w kim każda z nich się podkochuje. Któraś z dziewczyn zaśmiała się, że walentynką Naomi jest Paul, jej brat bliźniak. Nie trzeba było długo czekać, aby zobaczyć łzy w jej oczach. Miękka i delikatna natura Naomi nie była w stanie poradzić sobie nawet z tak błahym żartem. To jest bardzo łagodny przejaw tego jak słowa mogą ranić, jak wypowiedziane przez głupotę zdania powodują cierpienia innych. Wyroki rzucane bez pomyślenia mogą rodzić osobiste tragedii tych, którzy nie są w stanie odeprzeć ataków. Nie bez przyczyny mawia się, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem.

Przepraszam Cię Jezu, za każdy grzech popełniony słowem. Szczególnie za wszystkie niesprawiedliwe wyroki jakie wydałam oraz pozbawione obiektywizmu ocenianie i osądzanie innych.


Stacja II- Pan Jezus Bierze Krzyż na swoje ramiona
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. /Mt 16, 24/

Jezu jakie to trudne nieść swój krzyż, jak często go nie chcemy. Zadajemy pytania, kłócimy się i nie rozumiemy zamiast próbować naśladować Ciebie, tak jak Sylvii. Dziewczyna mieszkająca w City of hope chorująca na gruźlicę, w najsilniejszym stadium choroby duszności i kaszel są tak silne, że powodują wymioty a temperatura ciała przekracza 40 stopni, co prowadzi do kompletnego wycieczenia organizmu. Sylvii właśnie będąc w takim stanie wycieczenia z uśmiechem na twarzy i Pismem Świętym w ręku ofiarowała wszystko bogu. Wzięła swój krzyż i niosła go z ufnością w Bożą miłość. Jak sama stwierdziła na wszystko jest czas.

Panie Jezu, przepraszamy Cię za każdą sytuację w której nie chcieliśmy nieść swojego krzyża oraz te w których się go wstydziliśmy.


Stacja III – Pierwszy upadek pod krzyżem.
Pycha przed upadkiem kroczy, a wyniosłość ducha przed ruiną. /Prz 16, 18/

Jedenastoletnia Ana uczy tego czym jest pokora i na konkretnym przykładzie pokazuje co znaczy prawdziwa skromność. Podczas szkolnych zawodów wygrała obydwa długodystansowe biegi (na dystansie 400m i 600m), mimo że grupę rywalek stanowiły również dziewczęta z wyższej kategorii wiekowej. Niektóre były od niej nawet 3 lata starsze. Mimo tego żadna z nich nie była w stanie odebrać jej zwycięstwa i wypracowanej już w połowie biegu przewagi. Zapytana o to jak tego dokonała odpowiedziała, że wygranej w żadnym wypadku nie przypisuje sobie, a Bogu, który jest dla niej źródłem natchnienia. W myślach prosiła go, by pomógł jej ukończyć bieg i wygrać. Parafrazując powyższy cytat o pysze poprzedzającej upadek, pamiętajmy, że skromność i pokora stanowią fundament do zwycięstwa, do powstania, do walki ze naszymi słabościami, ułomnościami i grzechem.

Przepraszam Cię Jezu za wszystkie moje grzechy wynikające z pychy. To przesadna wyniosłość i brak skromności prowadzą do: wywyższania się nad innych, poniżania ich, wyśmiewnia, bezmyślnego narzucanie swojej woli, kłamstwa zakrywającego błędy i wielu innych niegodziwości. Pomóż mi w walce z pychą, która poprzedza każdy mój upadek i grzech.

Stacja IV – Pan Jezus spotyka swoją Matkę
Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” /Łk 2, 34-35/

Grandmama” jest jedną z najbardziej lubianych pań w przedszkolu. Zawsze uśmiechnięta i pełna życzliwości, a przy tym bardzo stanowcza i zasadnicza. Dzieci lgną do niej, bo wiedzą że w jej ramionach znajdą czułość i miłość, którą nie zawsze mają w swoich domach. Życie jednak doświadczyło ją bardzo mocno – straciła męża i dwójkę dzieci. Od tamtej pory żyje sama, a swoją matczyną troskę i miłość okazuje najmniejszym podopiecznym, których codziennie spotyka w przedszkolu. Jest też dużym wsparciem dla swoich koleżanek z pracy, które wiedzą, że mogą się z nią podzielić swoimi problemami. I wiedzą też, że właśnie ta starsza sympatyczna kobieta, do której wszyscy z szacunkiem zwracają się „Grandmama” zawsze pomoże im w trudniejszych chwilach, bo wie co jest ból i cierpienie.

Przepraszam Cię Jezu, za moje zgorzknienie względem innych, kiedy i mnie dotyka tragedia najbliższych. Przepraszam, że w momentach kryzysu po stracie bliskich, zamykam się na miłość do innych.


Stacja V – Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi
Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten i skąpo zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg. /2 Kor 9, 6-8/

Dziewczyny z naszej placówki niewiele posiadają na własność. Mieszkają w czteroosobowych pokojach, wymieniają się ubraniami, nawet gdyby miały materialną możliwość posiadania telefonu to zasady placówki zabraniają im ich użytkowani. Racje żywności, które otrzymują dalekie są od norm, które zaleca się spożywać przeciętnemu człowiekowi. To jest przykład ubogiego życia. Kiedy jednak wydarzy się tak, że któraś z nich dostanie od kogoś jakieś ciastka, chipsy, kawałek czekolady to nigdy nie ośmieli się nawet pomyśleć o tym, by zjeść to samemu, w ukryciu, by mieć jak najwięcej dla siebie. Jakże pełen autentycznej miłości bliźniego był obraz Cathrine, która rozdzieliła między siebie i pozostałe cztery koleżanki kawałek ciasta, wielkości kostki mydła. Większość ludzi dzieli się z innymi tym co im zbywa, moje dziewczyny dzielą się naprawdę wszystkim co posiadają, czyniąc to bez wyrachowanego zastanawiania się i kalkulowania.

Przepraszam Cię Jezu, że brakowało mi chęci do niesienia bezinteresownej, niewymuszonej pomocy. Wybacz brak mojej wrażliwości i otwartości na sytuację tych wszystkich, którzy znaleźli się w potrzebie, a którym nie okazałam wsparcia.

Stacja VI - Weronika ociera twarz Jezusowi
co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych nieście uczynili /Mt 25,40/

Aby dostrzec małe potrzeby drugiego człowieka potrzebne jest wielkie i czyste serce. Memory nigdy nie trzeba o nic prosić, Ona zanim ktokolwiek zdąży pomyśleć już wykona gest miłosierdzia. Zdarzyło się, że trochę się pochorowałam i byłam nieobecna przez dwa dni na wspólnych aktywnościach. Nie trzeba było długo czekać aż Memory zapuka do drzwi aby dowiedzieć się jak się czuję, czy czegoś mi przypadkiem nie trzeba. Zobaczywszy moją rozpaloną twarz od razu wytarła krople potu z czoła i je ucałowała. A gdy zobaczyła w zlewie niepozmywane naczynia na nic zdało się proszenie i przekonywanie, żeby ich nie zmywała. Dzięki samej jej miłości od razu poczułam się lepiej.

Jezu! Przepraszamy Cię za każdą niewykorzystaną okazję niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. Przepraszamy Cię za mało wrażliwe serce które nie zawsze dostrzegało cierpienie bliźniego.

Stacja VII – Drugi upadek Jezusa
Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich. /Iz 53, 7/

Izaak jest jednym z najbardziej zaangażowanych liderów w Oratorium w Mansie. Zawsze pełny uśmiechu i życzliwości, pracowity i żartobliwy. Znają go wszystkie dzieci i wiedzą, że jeśli jest jakiś problem, to właśnie do Izaaka najlepiej z nim pójść. Ostatnio zauważyłam, że jednak coraz rzadziej pojawia się w Oratorium, a jeśli już to tylko na chwilę. W czasie jednej z naszych rozmów, kiedy zapytałam co jest powodem jego nieobecności, w odpowiedzi usłyszałam, że musi się zając teraz jeszcze bardziej pracą, bo dał się wciągnąć przez swoich kolegów z dzielnicy w dragi. Jak sam powiedział, powoli wychodzi z tego, ale nie jest łatwo. Głównie dlatego, że musi pospłacać długi za swoją „dobrą zabawę”, a do tego każdego dnia jest na nowo kuszony propozycjami. Gdy odmawia, jest wyśmiewany i poniżany przez swoich kolegów, ale cierpliwie to znosi, modląc się za nich o drogę powrotu. Chce wyjść z tego stanu, chce wrócić do normalnego życia.

Przepraszam Cię Jezu, że ja nie zawsze chcę dźwigać swój krzyż. Przepraszam Cię za to, że łatwiej mi czasami żyć w grzechu, żyjąc złudną iluzją lepszego świata – na pozór łatwiejszego i dającego więcej radości.

Stacja VIII – Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty
Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził. /Syr 3, 3-4/

Elizabeth i Fatima to siostry. Starsza z nich miała 6 lat, gdy zmarła ich mama. Młodsza Fatima matki nie pamięta. Czasami, gdy Elizabeth ma gorszy dzień, mawia, że chciałaby umrzeć, by wreszcie móc spotkać się ze swoją mamą oraz bratem, który zginął w wypadku samochodowym. Nie wiem co dzieje się z ich ojcem, nigdy o nim nie wspominały.
Ich pragnienia: dotyku, przytulania, trzymania za rękę są w pełni zrozumiałe, mając na uwadze fakt, że od bardzo dawna nie doświadczyły macierzyńskiego ciepła i miłości. Nad losem Elizabeth, Fatimy oraz innych sierot i półsierot z naszego ośrodka nie ma komu zapłakać.

Przepraszam Cię Jezu za grzechy przeciw czwartemu przykazaniu. Przepraszam za to, że nie zawsze okazywałam szacunek moim rodzicom i nie doceniałam łaski, jaką jest fakt posiadania obojga rodziców. Wybacz Panie, że zbyt często byłam powodem ich zmartwień, smutku
i płaczu.

Stacja IX - Trzeci upadek Jezusa
Którzy we łzach sieją, żąć będą w radości. Postępują naprzód wśród płaczu, niosąc ziarno na zasiew. Z powrotem przychodzą wśród radości, przynosząc swoje snopy. /Ps. 126, 5-6/

Siostra Josephine jest na placówce w Mansie drugi rok. Świetnie dogaduje się z tutejszymi chłopakami, którzy darzą ją ogromnym szacunkiem i zaufaniem. Często przychodzą do niej ze swoimi problemami, prosząc o radę i pomoc. Siostra Josephine nigdy im nie odmawia i zawsze stara się ich wesprzeć. To działa w obie strony, kiedy ona potrzebuje pomocy to wie, że może liczyć na „swoich chłopaków”. Jej początki pracy w Oratorium w Mansie nie były jednak łatwe. Zanim zjednała sobie tutejszą młodzież, pojawiło się dużo łez i niekiedy niezrozumienia. I jak sama mówi, kiedy przychodziły momenty kryzysu i rezygnacji, oddawała to wszystko Bogu i prosiła o siłę do dalszej pastoralnej pracy. Dziś, dzięki jej determinacji i włożonej pracy, Oratorium w Mansie wypełnione jest młodymi ludźmi, którzy chcą podążać śladami Boga i którzy chcą w duchu Jana Bosko opiekować się swoimi młodszymi kolegami.

Tak łatwo jest zrezygnować i nie próbować dźwigać swojego krzyża. Przepraszam Cię Jezu, że nie zawsze chcę ponownie wziąć krzyż na swoje ramiona. Że czasami nie chcę znaleźć takiej siły, jaką Ty znalazłeś, aby po raz kolejny podźwignąć swój krzyż, dzięki któremu mogę doznać łaski zbawienia i odkupienia.


Stacja X - Jezus z szat obnażony
W moim utrapieniu wzywam Pana, i wołam do mojego Boga /Ps 18,7/

Beauty 10 letnia dziewczynka chodząca do naszej szkoły. Wystarczy jedno spojrzenie na tą piękną twarzyczkę żeby zobaczyć ślady grzybicy, brudu i kurzu. W jej mundurku brakuje kilku guzików a dziury stanowią ok 30 % całego ubrania. Podczas jednej z rozmów Beauty powiedziała nam że jej mama jest w niebie. I chodź wydawać by się mogło że nie ma nic, to ma coś czego nie da jej bogactwo. Piękne czyste serce które ozdabia ją lepiej niż klejnoty. I chodź pozornie rudna, obdarta i niezadbana Beauty jest czystą bożą iskierką, jest to też jedna z najbardziej radosna postać w całej szkole.
Przepraszamy Cię Jezu, za wszystkie momenty w których dobra materialne przekładaliśmy nad dobra duchowe. Wybacz każde ocenianie drugiego człowieka ze względu na jego wygląd czy status społeczny.


Stacja XI – Pan Jezus do krzyża przybity
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. /Mt 5, 3-12 /

Misyjna rzeczywistość boleśnie obnaża niesprawiedliwość tego świata. Świadomość tego, ile jedzenia marnotrawi Zachód, ile bezpodstawnych narzekań młodzieży na rodziców, ile rozpusty i zepsucia toczy Europe, pozostaje w kontraście z misyjną codziennością, gdzie skromny posiłek jest wielkim darem, fakt posiadania rodziców wielkim błogosławieństwem, a kolejny monotonny dzień powodem do składania dziękczynienia Bogu. Żadna z dziewcząt zamieszkujących naszą placówkę nie zasługuje na to co ją spotkało. Świadomość ich marnego losu, pozostającego w kontraście z ich wielkimi sercami, szczerą empatią i autentyczną troską o bliźnich, rodzi wiele trudnych pytań. Dlaczego Ci, którzy zasługują na wiele nie maja w zasadzie nic? Czym moje podopieczne zasłużyły sobie na taki krzyż? W ciężkiej egzystencji dziewcząt odkrywam sens i istotę ośmiu błogosławieństw. Przykry los życia codziennego zostanie sowicie wynagrodzony w stosowanym czasie. Po bolesnym piątku ukrzyżowania, nadejdzie radosna niedziela zmartwychwstania. Cóż zatem przyjdzie człowiekowi
z doczesnych uciech i wygodnego życia, jeśli nie zasłuży nimi na wieczność?

Przepraszam Cię Jezu za moją niewdzięczność, za ślepą gonitwę za nie wiadomo czym, za brak usatysfakcjonowania z mojego dobrego życia. Wybacz mi, że nie potrafię jeszcze cieszyć się z tego co mam i dziękować Ci za jedzenie, dach nad głową, rodziców, pracę i wszystko to za co nigdy Ci dotychczas nie podziękowałam.

Stacja XII- Pan Jezus umiera na krzyżu
Ojcze w Twoje ręce, powierzam ducha mojego. / Łk 23, 46/

Nie tylko w sytuacji śmierci fizycznej ale w każdej sytuacji mojego życia pragnę się Tobie ofiarować Jezu. Oddawanie swojego życia aby nieść pomoc i świadczyć dobro to wielki heroizm. Misjonarze i misjonarki na całym świecie pracują bardzo ciężko aby ludziom dotkniętych głodem, wojną, kataklizmami, chorobami nieść pomoc. Powierzają swoje życie w ręce Boga, i idą na cały świat niosąc jego miłość i miłosierdzie wszelkiemu stworzeniu. Niejednokrotnie zmagają się z prześladowaniami a nawet oddają życie w imię swoich przekonań i wiary w Jezusa Chrystusa.

Przepraszamy Cię Jezu za wszystkie słowa, gesty i czyny które raniły drugiego człowieka, przepraszamy Cię Jezu za wszystkie grzechy przeciwko 5 przykazaniu „nie zabijaj”,

Stacja XIII – Pan Jezus zdjęty z krzyża
Spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem. Jeśli on wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. /Iz 53,10/

15 letnia Beatrice od czasu do czasu pokazuje się w Oratorium w Mansie. Kiedyś bywała tutaj codziennie, jednak od momentu jak zmarła jej mama, Beatrice po szkole zajmuje się młodszym rodzeństwem i obowiązkami domowymi. Jest najstarsza z rodzeństwa, a ojciec jej cały dzień pracuje, aby zapewnić wyżywienie i edukacje dla czwórki swoich dzieci. Kilka tygodni temu na malarię zachorował 7 letni brat Beatrice. Bardzo ciężko przechodził chorobę, stąd też obecność jego najstarszej siostry w domu była nieunikniona. Zaważyło to na jej słabszych wynikach w nauce i Beatrice kilka ostatnich testów nie zdała. Po powrocie do szkoły musiała więc zarwać noce, aby nadrobić zaległości. I pomimo tego, że kosztowało to ją dużo pracy i wysiłku, powiedziała, że dziękuje Bogu za dar zdrowia dla jej młodszego brata. Nie miała pretensji, że przez tą sytuację ona musiała się bardziej zmobilizować i zrezygnować z niektórych przyjemności. Jak sama mówi, była szczęśliwa, że w tym trudnym czasie mogła być oparciem dla swojego chorego brata.

Panie Jezu przepraszam Cię za to, że nie zawsze znajduję w sobie tyle siły i odwagi, aby pomóc drugiemu człowiekowi, rezygnując tym samym ze swoich przyjemności. Przepraszam Cię za moją niekiedy obojętność wobec potrzebującego bliźniego.

Stacja XIV – Pan Jezus złożony do grobu
Syn człowieczy będzie wydany w ręce ludzi, Ci go zabiją lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie. / MK 9,31/

W życiu jest taki czas w którym mogłoby się wydawać wszystko się skoczyło. Kamień został zasunięty jest ciemno, nie ma perspektyw. Warto w tych momentach być ja Maryja która nauczona przez Jezusa czekania, pełna wiary i ufności przetrwała czas grobu i śmierci. W ośrodku mieszka Mounde która jako mała dziewczynka zagubiła się buszu, szczęśliwie odnaleziona przez turystów, po jakimś czasie trafiła do City of Hope. Przez 20 lat życia czuła się jak w grobie. Nie znając swoich rodziców, nie wiedząc czy żyją, nie świadoma swojego pochodzenia czy nawet prawdziwego imienia. Czekała na wyjście z tej ciemności i odnalezienia swoich korzeni. Dzięki pomocy wielu osób, kamień przysłaniający jej świat został odsunięty a Mounde kilka tygodni temu po raz pierwszy spotkała się ze swoją rodziną.

Przepraszamy Cię Jezu za każą sytuacje w której wątpię w Twoją obecność w naszym życiu.

Święta, święta... a jak to było w Afryce?

Jak ciężka do wychwycenia jest atmosfera Bożego Narodzenia, gdy na dworze ponad 23 stopnie Celsjusza a, od śnieżnej Polski dzieli mnie ok. 12 000 km! Brakuje wspólnego ubiera choinki, nie spędzam trzech dni w kuchni przygotowując świąteczne smakołyki, nie piekę pierniczków, nie przygotowuję kapusty z grzybami... Pokazało mi to jak dużą wagę przywiązywałam do tych wszystkich przyzwyczajeń czy tradycji i choć są to piękne zwyczaje, które warto praktykować to nie one są istotą świąt. Istotą Świąt jest JEZUS. Jezus który narodził się ponad 2000 lat temu, którego narodziny wspominamy i o którego obecność w naszym życiu prosimy. I tak jak jest napisane, że po owocach poznamy tak i ja poznaję po owocach, którymi są wydarzenia i sytuacje często niezależne ode mnie jak Bóg się mną opiekuję i jak potrafi zadbać o najmniejsze rzeczy w moim życiu. 
Kilka przykładów: we wstępie wymieniłam kilka różnić z jakimi przyszło mi się zmierzyć podczas tegorocznych świąt, najbardziej odczuwalny jest jednak brak rodziny i przyjaciół, osób które kocham i za którymi w takich momentach tęsknię jeszcze bardziej. Bóg jednak nie zostawił mnie samej, dał mi „rodzinę” w osobach Żanety i Eweliny, dzięki którym to Boże Narodzenie było wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Choć w Zambii świętowanie wygląda zupełnie inaczej, nie ma tradycji dzielenia się opłatkiem, a kolacja wigilijna odbywa się po „pasterce” która rozpoczyna się o 18 i trwa przynajmniej 2,5 godziny. Na wigilijnym stole nie brak mięsnych dań, za to daremnie szukałyśmy tam karpia czy barszczu. Postarałyśmy się jednak o to, by na wspomnianej wieczerzy znalazł się choć jeden polski akcent w postaci pierogów. Co do wspomnianej pasterki to poza faktem, że trwała dość długo to była dla mnie zupełnie niezrozumiała ponieważ prowadzona w języku bemba i chodź z kazania trwającego ponad pół godziny nie zrozumiałam absolutnie nic czas ten mogłam poświęcić na modlitwę za wszystkich obecnych w świątyni. Niezrozumiałymi pieśniami i tańcami mogłam bez reszty ofiarować się Bogu jak dziecko nie rozumiejąc nawet co śpiewam, wyciągałam ręce do najlepszego Ojca. 

Po Mszy połączonej z jasełkami w wykonaniu dzieci z oratorium przyszedł czas na kolacje, „wspólne” kolędowanie i prezenty. Przy stole wigilijnym spotkały się 4 narodowości, my (3 wolontariuszki z Polski), wolontariuszka z Niemiec, siostra z Filipin oraz 4 tutejsze siostry Zambijki. I tak każda z tych grup wykonała kolędę w swoim ojczystym języku (postawiłyśmy na Gore Gwiazda). Po kolędowaniu przyszedł czas na ostatni punkt programu czyli prezenty! I chodź nie spędzałyśmy świąt na swojej placówce misyjnej to siostry nie zapomniały o nas i dla każdego został przygotowany mały podarunek. Najwspanialszy był jednak sposób w jaki odbierałyśmy swoje prezenty, a mianowicie przy akompaniamencie muzyki osoba wybrana przez poprzedniczkę wstawała i tańcząc, jak najdłuższą drogą podążała w kierunku choinki pod którą leżały podarki. ( na poniższych filmiku przykład przecudownej siostry Florence zmierzającej do choinki swoim tanecznym krokiem )

To tyle jeżeli chodzi o świętowanie i chociaż 1 i 2 dzień świąt obowiązuję tak samo jak w Polsce nie są one przez Zambijczyków szczególnie celebrowane. My jednak idąc za polskim zwyczajem pojechałyśmy odwiedzić rodaków, a właściwie jedną rodaczkę w osobie siostry Marty ze zgromadzenia sióstr służebniczek która posługuję na placówce oddalonej o kilkanaście kilometrów od misji Eweliny. Siostra Marta nie tylko przywitała nas staropolską gościnnością ale też ubogaciła nasz czas niezwykłymi historiami z jej misyjnego życia. Zwieńczeniem tego wieczoru było wspólne podzielenie się opłatkiem, który siostra zachowała specjalnie na nasz przyjazd. Było to wypełnienie jednego z najbardziej brakujących świątecznych zwyczajów. Nawet tu w Afryce miałyśmy więc namiastkę polskich świąt! 
Pomijając już tematykę świąteczną, czas spędzony w Mansie ( gdzie byłyśmy prawie 2 tygodnie) był cudowny, dzieciaki w oratorium potrafią "chwycić za serce". Wielkie dzięki dla Eweliny za przyjęcie "delegacji że stolicy", za możliwość poznania innej placówki misyjnej, tak różnej od City of Hope. (polecam serdecznie bloga wolontariuszki z Mansy http://mmexodus.blogspot.com/)
A wam kochani na ten nowy rok, chciałabym życzyć przede wszystkim żywej relacji z Jezusem Chrystusem, on chce i działa w życiu każdego niesamowite rzeczy, wystarczy mu na to pozwolić. 
Bóg jest dobry!








Play mama

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy, z nich zaś największa jest miłość.” (1 Kor 13,13)
Zawsze zdawałam sobie sprawę z prawdziwości tych słów, jednak to właśnie tu, w Zambii gdzie jestem na swojej rocznej misji, doświadczam prawdziwej mocy tego stwierdzenia. Każdy człowiek ma w sobie pragnienie bycia kochanym i potrzebnym, czy sobie z zdaje z tego sprawę, czy też nie. Nie ma znaczenia wiek, płeć, pochodzenie, status społeczny, kolor skóry czy miejsca w którym przyszło nam żyć. To właśnie to pragnienie popycha nas do robienia wielu rzeczy. Każdy na swój sposób szuka miłości, każdy też na swój sposób ją definiuje. U niektórych pragnienie to jest schowane głęboko w sercu, u innych zaś jest wręcz wyrysowane na twarzy. Pośród dzieci z którymi przebywam na co dzień w szkole, odkrywam, że wiele z nich szuka miłości. Na przykład dziewczynki wymyśliły sobie zabawę, w której szukają starszej od siebie koleżanki, którą proszą o to żeby została ich „play mamą” (szczególnie mile widziane w tej zabawie są białe wolontariuszki). Gra ma polegać między innymi na wymienianiu korespondencji między play córką a play mamą, spędzeniu kilku wspólnych chwil podczas przerwy czy pomachaniu sobie przez okno i wymienieniu uśmiechami, ale tak naprawdę wydaje mi się, że dziewczynki szukają play mamy, bo po prostu nie mają własnej lub jest ona nieobecna w ich życiu i w taki sposób próbują sobie zrekompensować jej brak. I mi przypadł zaszczyt zostania play mamą dla 12 letniej Violet, która wypatrzyła mnie podczas jednej z przerw i chociaż jestem dla niej całkowicie obcą osobą, zapytała czy nie zechciałabym zostać jej play mamą. Oczywiście nie mogłam odmówić - i tak oto zostałam mamą! Teraz dostaję mnóstwo listów, w których za każdym razem Violet dziękuje mi za to że jestem. Pisze w nich, że bardzo za mną tęskni i wielokrotnie zapewnia mnie o swojej miłości. Widzę jak dużo radości dają jej te listy i świadomość, że ma swoją play mamę. I chociaż to tylko zabawa i namiastka tego czego jak myślę naprawdę jej potrzeba, to szczęście jakie dajemy sobie wzajemnie jest prawdziwe.




To doświadczenie uzmysłowiło mi jak ważną rolę w życiu każdego dziecka pełnią rodzice, a szczególnie mama która jako rodzicielka, i pierwsza osobą w życiu dziecka powinna obdarzać je czysta miłością i dobrocią. W Afryce gdzie dzieci są „każdego”, gdzie nikogo nie dziwi jak jakaś kobieta podczas odwiedzin u rodziny wraca do domu z dzieckiem swojej siostry bo owe dziecko po prostu chciało jechać z ciocią i ta wzięła ją na wychowanie, bo przecież mając swoją czwórkę, piąte dziecko nie robi różnicy. Gdzie dzieci z braku zajęć lub po prostu braku domu większość czasu spędzają na ulicy lub na wiosce. Te relacje matczyno (rodzicielsko) – dziecięce są w pewnym sensie zatarte, co wcale nie zmienia faktu że ich potrzeba dalej w tych dzieciach zostaje. Mimo wszystko porcja radości jaką od nich dostaję każdego dnia, jest niewyobrażalna i to właśnie te dzieciaki uczą mnie bezinteresownej miłości. 


   

 





Moja NIEPODLEGŁA !

Cześć i chwała bohaterom!
W taki wielki jubileusz przyszło mi przebywać poza granicami mojej kochanej ojczyzny. Tutaj na drugim końcu świata jeszcze bardziej czuję się córą Polskiej ziemi, a doświadczenie rozłąki uświadamia mi jak cenne i silne są to więzi. Widzę to jak duże znaczenie na postrzeganie świata ma to gdzie się urodziłam i wychowałam, w jakiej kulturze i społeczności. I nie jest to lepsze czy gorsze jest po prostu odmienne, czasem zupełnie dla mnie niezrozumiałe, ale uważam, że w tej  różnorodności jest wielkie piękno stworzenia. Czuję dumę za każdym razem gdy mogę odpowiedzieć że pochodzę z Polski że to "mój" kraj, który w tym roku przeżywa setną rocznicę odzyskania niepodległości. Przypominają mi się historie wojennych bohaterów i bohaterk. To właśnie dzięki takim ludziom, którzy oddawali życie za to, żeby polska była niepodległa, żeby ludzie mogli w wolności wyznawać swoje poglądy polityczne i religijne, mogłam dojść do miejsca, w którym obecnie przyszło mi przebywać. W kraju, który stosunkowo niedawno uzyskał niepodległość, ponieważ nastąpiło to zaledwie 54 lata temu.  Zambijczycy to ludzie, którzy bardzo mocno utożsamiają się ze swoim krajem, a ich dewiza brzmi: One Zambia, One Nation (jedna Zambia, jeden naród), co doskonale pokazuje, że zdają sobie sprawę, że aby naród był silny, musi być też zjednoczony. Mimo tego są to też ludzie bardzo przyjaźni i otwarci na innych.
Korzystając z wolniejszych chwil na lekcji dzieci bardzo chętnie uczą się polskich słówek, ja natomiast trenuję Chinanye. Zawsze podczas tych wzajemnych„lekcji” jest mnóstwo śmiechu, gdy staramy się wymówić ‘’skomplikowane’’ wyrazy, takie jak „cześć” czy „szczęście”. Dzieciaki nawet zgodziły się nagrać pozdrowienia dla mojej siostry.
Edith podczas jednego wieczornego odrabiania lekcji prawie nauczyła się wymawiać moje nazwisko:)

Pewnego wieczoru podczas ‘’pokazu mody’’, który przygotowałyśmy dla dziewczyn mieszkających na misji, jedna z nich przyszła w bluzie z napisem „I love Kraków”. Okazało się że w zeszłym roku miała okazję uczestniczyć w Światowych dniach Młodzieży i jak sama mówi było to najwspanialsze doświadczenie w jej życiu, a Polskę wspomina bardzo ciepło i chciałaby jeszcze kiedyś odwiedzić ten kraj.

I chociaż różnic między tymi dwoma krajami jest wiele, od zupełnie innego wyglądu fauny i flory, suchego podrównikowego klimatu, przez oddmieny styl życia. Który odbywa się na zewnątrz, w Zambi kwitnie handel uliczny, ulice i chodniki są pełne straganów, na których różnorodność produktów wprawia w zadziwienie, a stojąc na światłach kupić można niemalże wszystko. Po różnice kulturowe, takie jak zupełnie inne postrzeganie czasu czy "niespieszny" styl życia, gdzie muzyka i taniec towarzyszy wszystkim zawsze i wszędzie. Pomimo czy dzięki temu wszystkiemu wiem, że Zambia tak jak i Polska już na zawsze pozostaną w moim sercu. 



BÓG, HONOR, OJCZYZNA 

jeden świat, a różny tak

"Oczy zwierciadłem wnętrza
Chociażby chciały nie skłamią
Spojrzeniem wnikając do serca
Ogrzeją je lub poranią"









Wszędzie są wróbelki !

Podczas lekcji, podchodzi do mnie jedna z uczennic i z nieśmiałym uśmieszkiem wręcza mi zawiniętą kartkę, po czym ucieka pośpiesznie. Zaskoczona odwijam zawiniątko, a to co widzę w środku wprawia mnie w niemały zachwyt i wzruszenie.


A że dzieciaki wręcz kochają wszelką elektronikę, autorka tekstu wdzięcznie przypozowała do zdjęcia, gdy ją o nie poprosiłam.

Takich miłych słów od moich dzieciaków otrzymałam jeszcze wiele. Podczas pisania listów o szkole dzieciaki nie zapomniały o nowej osobie w klasie i sprawdzając ich pracę znalazłam mnóstwo podobnych tekstów. A jeden z listów był napisany bezpośrednio do mnie ! Dawno nikt nie sprawił mi tak wielkiej radości. Przy odrobinie wyobraźni, można posłużyć się praktycznie wszystkim, żeby sprawić radość drugiej osobie :)
 
Oto serduszko z drutu od Kochanej Nataszy :)
Gdy poprosiłyśmy tutejszego ogrodnika Bena, czy mogłybyśmy dostać kilka bananów, dostałyśmy kawał drzewa z tak słodkimi owocami, jakich jeszcze nie jadłam.


Takich przykładów wymieniać mogę jeszcze wiele.
I może te gesty nie zmieniają wiele i nie wpływają znacząco na nasze życie, to czy w ciężkich chwilach nie docenia się takich małych gestów ? Czy piękny szczery uśmiech z rana nie wprowadza nas w dobry nastrój na cały dzień ? A partyjka w Uno po ciężkim dniu nie daję chwili relaksu (szczególnie jak się trafi poniższe rozdanie ;) 

 
Wróbelek, wydawać by się mogło, że to tylko niezauważalny mały ptaszek. Na co dzień nawet nie zwracamy uwagi na te drobne stworzenia, do których widoku przywykliśmy. A to właśnie jeden z tych ptaszków wywołał na naszej lekcji nie małe poruszenie, gdy niespodziewanie wleciał przez okno do klasy. Dzieciaki zareagowały na jego widok bardzo spontanicznie, wydając okrzyki zachwytu chcąc za wszelką cenę złapać ptaka. Po co przytaczam tą, jakby się mogło wydawać, zwykłą sytuację ? Otóż,to wszystko uświadomiło mi, że życie składa się z takich małych „wróbelków” i to w nich ukryta jest tajemnica na szczęście. Warto nauczyć się dostrzegać ich jak najwięcej i cieszyć się każdą chwilą. Bo Bóg jest wielki i wszystko tak cudownie stworzył, że w każdym człowieku, w każdym miejscu i w każdej rzeczy ukryta jest ta Boża cząsteczka, która wprowadza poruszenie i zachwyt w nasze życie, przeganiając nudę.




Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, żebyśmy to my nauczyli się być takimi małymi wróbelkami. Bo chociaż świata nie zmienię i niejednokrotnie nie jestem nawet w stanie dać ludziom, których spotykam na swojej drodze, tego czego najbardziej im potrzeba, to Duch Święty potrafi działać cuda nawet przez tak małe i z pozoru nic nieznaczące gesty. On działa! Działa jak chce, przez co chce i kiedy chce, także nie wiem jak wy, ale ja chciałabym być taką iskierką Bożej miłości. Pozdrawiam z 1269 m  "nad ziemią".  
 

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak mieć brzęcząca albo cymbał brzmiący.” 1Kor 13,1-2