„Tak więc trwają wiara,
nadzieja, miłość - te trzy, z nich zaś największa jest miłość.”
(1 Kor 13,13)
Zawsze zdawałam sobie sprawę
z prawdziwości tych słów, jednak to właśnie tu, w Zambii gdzie
jestem na swojej rocznej misji, doświadczam prawdziwej mocy tego
stwierdzenia. Każdy człowiek ma w sobie pragnienie bycia kochanym i
potrzebnym, czy sobie z zdaje z tego sprawę, czy też nie. Nie ma
znaczenia wiek, płeć, pochodzenie, status społeczny, kolor skóry
czy miejsca w którym przyszło nam żyć. To właśnie to pragnienie
popycha nas do robienia wielu rzeczy. Każdy na swój sposób szuka
miłości, każdy też na swój sposób ją definiuje. U niektórych
pragnienie to jest schowane głęboko w sercu, u innych zaś jest
wręcz wyrysowane na twarzy. Pośród dzieci z którymi przebywam na
co dzień w szkole, odkrywam, że wiele z nich szuka miłości. Na
przykład dziewczynki wymyśliły sobie zabawę, w której szukają
starszej od siebie koleżanki, którą proszą o to żeby została
ich „play mamą” (szczególnie mile widziane w tej zabawie są
białe wolontariuszki). Gra ma polegać między innymi na wymienianiu
korespondencji między play córką a play mamą, spędzeniu kilku
wspólnych chwil podczas przerwy czy pomachaniu sobie przez okno i
wymienieniu uśmiechami, ale tak naprawdę wydaje mi się, że
dziewczynki szukają play mamy, bo po prostu nie mają własnej lub
jest ona nieobecna w ich życiu i w taki sposób próbują sobie
zrekompensować jej brak. I mi przypadł zaszczyt zostania play mamą
dla 12 letniej Violet, która wypatrzyła mnie podczas jednej z
przerw i chociaż jestem dla niej całkowicie obcą osobą, zapytała
czy nie zechciałabym zostać jej play mamą. Oczywiście nie mogłam
odmówić - i tak oto zostałam mamą! Teraz dostaję mnóstwo
listów, w których za każdym razem Violet dziękuje mi za to że
jestem. Pisze w nich, że bardzo za mną tęskni i wielokrotnie
zapewnia mnie o swojej miłości. Widzę jak dużo radości dają jej
te listy i świadomość, że ma swoją play mamę. I chociaż to
tylko zabawa i namiastka tego czego jak myślę naprawdę jej
potrzeba, to szczęście jakie dajemy sobie wzajemnie jest prawdziwe.
To doświadczenie uzmysłowiło mi jak ważną rolę w życiu każdego
dziecka pełnią rodzice, a szczególnie mama która jako
rodzicielka, i pierwsza osobą w życiu dziecka powinna obdarzać je
czysta miłością i dobrocią. W Afryce gdzie dzieci są „każdego”,
gdzie nikogo nie dziwi jak jakaś kobieta podczas odwiedzin u rodziny
wraca do domu z dzieckiem swojej siostry bo owe dziecko po prostu
chciało jechać z ciocią i ta wzięła ją na wychowanie, bo
przecież mając swoją czwórkę, piąte dziecko nie robi różnicy.
Gdzie dzieci z braku zajęć lub po prostu braku domu większość
czasu spędzają na ulicy lub na wiosce. Te relacje matczyno
(rodzicielsko) – dziecięce są w pewnym sensie zatarte, co wcale
nie zmienia faktu że ich potrzeba dalej w tych dzieciach zostaje. Mimo wszystko porcja radości jaką od nich dostaję każdego dnia, jest niewyobrażalna i to właśnie te dzieciaki uczą mnie bezinteresownej miłości.